W latach siedemdziesiątych ubiegłego wieku można zaobserwować ogromne zainteresowanie reportażami w naszym kraju. Było to na pewno efektem drugiej wojny światowej i czasów stalinizmu. Wcześniejsza literatura okazała się bezradna w opisywaniu świata, którego złożoności nie można było pojąć. Literatura nie potrafiła sobie poradzić za pomocą dawnych środków w opisie skomplikowanej ludzkiej natury. Trzeba było szukać czegoś nowego. Poezja dość szybko poradziła sobie z tym nowym wyzwaniem. Okazało się, że wiersz biały jest najlepsza formą opisu rzeczywistości.
Reportaż kluczem do opisu rzeczywistości
Proza przez dłuższy czas pozostawała bezradna. Na szczęście odkryto reportaż literacki, który potrafił połączyć opis surowy rzeczywistości z możliwością własnej oceny. Reportaż był wykorzystywany już przed wojną. Do znakomitych reportażystów należał choćby Melchior Wańkowicz, ale nigdy wcześniej nie mówił on takiej prawdy i w taki sposób, jak to czynił reportaż powojenny.
Pierwszym mistrzem reportażu powojennego był Kazimierz Moczarski, który w przejmującej książce „Rozmowy z katem” opowiedział o trudnym doświadczeniu jakim było spotkanie w więziennej celi z niemieckim zbrodniarzem wojennym Jurgenem Stroopem. Znakomitą reportażystką była też Hanna Krall, która w książce „Zdążyć przed Panem Bogiem” opisał powstanie w getcie warszawskim i późniejszy los jednego z jej przywódców – Marka Edelmana.
Polski król reportażu
Jednak za króla reportażu uchodzi, i słusznie, Ryszard Kapuściński. Pierwszą swoją traumatyczną podróż odbył jako siedmioletnie dziecko tuż po wybuchu drugiej wojny światowej. Musiał wtedy z matką dotrzeć z wakacji do rodzinnego Pińska, odległego o trzysta kilometrów. Ta pierwsza podróż zapadła w jego pamięć na zawsze. Kapuściński zawsze przejawiał wielką wrażliwość społeczną. To było widać w jego pierwszych tekstach poetyckich i reportażach, które pisał jeszcze jako student.
Pokochał dziennikarstwo od samego początki, jeszcze wtedy, kiedy pracował jako goniec w jednej z warszawskich redakcji. Pierwszy samodzielny reportaż wydał w 1955 roku i był on poświęcony Nowej Hucie. Tekst niesłychanie mocny i emocjonalny. Znakomity od strony formalnej. Kapuściński bardzo szybko daje się zauważyć jako zdolny reportażysta, więc redakcja „Sztandaru Młodych” wysyła go w podróż do Indii. Kapuściński nie tylko nie ma tam żadnych kontaktów, ale nawet nie zna języka angielskiego. Swój pobyt zaczyna od kupna książki Hemingwaya i z niej uczy się po całych dniach angielskiego.
Kolejna podróż zawiodła go do Chin, gdzie, jak sam wspominał, zrozumiał, co znaczy totalitaryzm. Jako dziennikarz Polskiej Agencji Prasowej wyjeżdża do Afryki. Tam jest świadkiem skomplikowanego procesu dekolonizacji. Zawsze jeździł w miejsca, gdzie coś się działo. Jego żywiołem były przewroty polityczne, wojny domowe, rewolucje. Po powrocie ten skomplikowany świat próbował nam pokazać i pozwalał zrozumieć.
Opowieść o Etiopii metaforą PRL-u
Jego najwybitniejszą książką jest „Cesarz” opowieść o ostatnim cesarzu Etiopii Haile Selassje. Sam Kapuściński mówił, że jest to bardziej książka literacka niż reportaż oparty na faktach. Obraz etiopskiego dworu poznajemy poprzez relacje dawnych służących, oficjeli. Ich opowieści składają się na obraz systemu całkowitej kontroli i uzależnienia od władcy. Niektóre opowieści mogą wydawać się nam wręcz śmieszne, a przecież tak wyglądała codzienność tych ludzi. „Cesarz” zdobył tak ogromną popularność nie tylko dlatego, że analizował rzeczywistość władzy totalnej, ale przede wszystkim dlatego, że był swoistym kluczem do historii każdego państwa totalitarnego. Czytelnicy w Polsce odczytywali książkę jako satyrę na obowiązujący system.